— Myślę, że mi nie przeszkodzisz, panie Hilljer, w zadawaniu pytań temu młodzieńcowi.
— Jak tu pana przekonać o czemkolwiek zauważył anioł, — kiedy nikomu nie dajesz przyjść do słowa.
— Gdzież są te słowa? nie słyszę żadnych, oprócz uporczywego obstawania przy tem anielstwie twojem, które mnie już na dobre zniecierpliwiło. Mówże pan!
— Mówię, że jestem aniołem.
— Fe! to jest już teraz nieprzyzwoitość prosta. Ja żądam, abyś mi pan kategorycznie odpowiedział na to pytanie: Jakim sposobem dostałeś się do Siddermorton? tylko już bez tej krotochwili. Anielstwo zostaw pan sobie na później.
Anioł wzruszywszy ramionami, powiedział w połowie do siebie, w połowie do wikarego:
— Co jego opętało, tego człowieka dziwnego?
— Postawiłem pytanie proste i bezpośrednie — nie myślę go zmieniać. Zkąd się tu wziąłeś?
— Powiada, że jest aniołem — mówił wikary. — W tem mieści się wszystko.
— Nie słyszałem o takich aniołach, które się rzucają na cztery kobiety odrazu.
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —