Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.
—   87  —

— Nie odważ-że się, broń Boże, wypowiedzieć tego w oczy pani Mendham na wypadek, gdyby cię los doprowadził do rozmowy z nią.
— Ale kiedy to jest tak jak mówię. Niema ani takich, wypukłych łopatek jak tamte, jej biodra harmonizują lepiej z całą postawą i nie są tak rozrosłe, a co do twarzy, to ja ufając memu wzrokowi bezwarunkowo, dostrzegam różnicę olbrzymią na korzyść tej, jak ją pan nazywasz, służącej. Co zaś do sukni to i w tym względzie...
— Pani Mendham i jej córki miały na sobie kostyumy tennisowe — usprawiedliwiał wikary dyplomatycznie, zadowolony w gruncie rzeczy taką surową krytyką jego śmiertelnej nieprzyjaciółki; niemniej niechciał, aby się ta rozmowa przy zmieniającej zastawę służącej przedłużała, i dla tego powrócił do poprzedniego tematu.
— Możesz być przekonanym, że ja zupełnie wierzę w to, iż jesteś aniołem. Widziałem, jakeś się wzbił pod obłoki, widziałem twoje skrzydła rozwinięte w locie. Spadłeś, bom do ciebie strzelił, ale żem ja to wszystko oglądał na własne oczy, tego nie wybije mi z głowy ani doktor Crump ani mój proboszcz. Jednakże sądząc z dotych-