Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.
—   92  —

kład powiada, że z tamtej strony grobu niema nic. I co mu tu odrzec na to jego twierdzenie?
— A pan byłeś także takiem dzieckiem białem i różowem?
— Byłem, ale to dawno dosyć.
— I nosiłeś zawsze takie samo jak dzisiaj ubranie?
— Ale zkąd! Mamy wszyscy ubrania zastosowane do wieku.
— A potem stałeś się młodym chłopcem?
— Rozumie się, tak jak wszyscy.
— A jeszcze później młodzieńcem pożądającym sławy?
— Ech, nie — nie miałem ja osobliwego rozpędu w mojej młodości. Byłem słabowity, a przytem ubogi, a następstwem takiego braku darów fortuny bywa u nas zawsze pewna nieśmiałość. Za to uczyłem się z zapałem, i miałem prawdziwą namiętność odkopywania myśli ludzkiej z kurzu i pleśni, któremi okrył ją czas i niepamięć. Do sławy nie doszedłem, młoda dziewczyna nie zjawiła się, aby mi rozjaśnić życie — jestem sam i czuję coraz więcej jego ciężar.
— A takich małych dzieci białych i różowych nie miałeś pan wcale?