tego wszystkiego. Potem jeszcze, gdy nadchodzi czas, aby i oni koleją rzeczy łączyć się mogli w pary, znowu stawiają się przedemną, a ja odczytuję na ich intencyę osobne ustępy z pewnej na ten cel przeznaczonej książki. Gdyby nie ta formalność ostatnia, oni trwając w swoich intencyach wspólnego pożycia, byliby odtrąceni przez współmieszkańców swojej wioski, a żadna dziewczyna ani żadna dama nie zamieniłaby dwóch słów z taką buntowniczką przeciw zwyczajowi, któraby w milczeniu nie wysłuchała mnie, gdy czytam na jej intencyę te ustępy. A że to nie jest tak bardzo uciążliwe, więc buntuje się tylko ten lub ta, którzy mają w tym kierunku swoją specyalną skłonność. To tak być musi koniecznie, a o tem dowiesz się w swoim czasie również, i przyznasz nam słuszność, żeśmy to zaprowadzili u siebie, chociaż na razie, jak widzę, wydaje ci się to tylko dziwactwem. Otóż ci wszyscy, gdy nadchodzi dla nich stanowcza godzina rozkładu, raz jeszcze potrzebują mojej pomocy, więc wzywają mnie do siebie, a ja wtedy przekonywam ich o istnieniu jakiegoś świata nader osobliwego, ku któremu oni się zbliżają, a w który ja w głębi duszy nie mogę powiedzieć, abym wierzył bezwarunkowo. W tym świecie ży-
Strona:H. G. Wells - Gość z zaświatów.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.
— 94 —