Strona:H. G. Wells - Wojna w przestworzu.djvu/227

Ta strona została przepisana.

wne te wydania nocne zawierały także krótkie wiadomości telegraficzne z Europy o zniszczeniu floty, tej floty Atlantyku półpocnego, z której Nowy Jork był tak dumny! Zwolna, godzina za godziną, budziła się świadomość zbiorowa, rosła fala patryotycznego zdumienia i poniżenia. Ameryka znalazła się w nieszczęściu. I nagle Nowy Jork buchnął gniewem niewysłowionym, gniewem miasta zwyciężonego pod ręką zwycięzcy.
— Nie! — zawołał, budząc się o świcie. — Nie, nie jestem zwyciężony! To sen tylko!
Zanim dzień nastał, gniew szybki, właściwy amerykanom, zapałał w całem mieście, w każdej duszy tych milionów zaraźliwych.
Po zniszczeniu ratusza i gmachu poczty, biała flaga zawisła na wieży starego gmachu Park Row i tam udał się burmistrz O’Hagen, zmuszony do tego przez przerażonych właścicieli posiadłości w niższym Nowym Jorku, dla omówienia z von Winterfeldem warunków kapitulacyi.
Opuściwszy zapomocą drabinki linowej sekretarza książęcego na wieżę gmachu Park Row, »Vaterland« zawisł w tem miejscu, krążąc bardzo wolno dokoła wielkich gmachów, nowych i starych, skupionych przy ratuszu, gdy tymczasem »Helmohlz«, który tu walczył, podniósł się na wysokość jakich dwóch tysięcy stóp. Takim sposobem Bert mógł przypatrzeć się dokładnie wszystkiemu, co się działo w samym środku miasta.
Ratusz, gmach sądowy i poczta stanowiły stos