w pierwotnym swym kształcie, jak np. aberacya światła, częściowe unoszenie fal świetlnych przez ruchome środowiska, polaryzacya magnetyczna, zjawisko Zeemana.
Co do kilku punktów wszakże nasunęła ona fizykom spółczesnym pewne wątpliwości. Zjawiska, których siedliskiem jest pewien układ, powinnyby według tej teoryi zależeć od prędkości bezwzględnej ruchu postępowego środka ciężkości tego układu, co sprzeciwia się naszemu pojęciu względności przestrzeni. W dyskusyi, powstałej przy obronie rozprawy doktorskiej Crémieu, Lippmann nadał temu zarzutowi uderzającą postać. Weźmy dwa naładowane przewodniki, ożywione jednakową prędkością postępową. Znajdują się one w stanie spoczynku względnego; jednakowoż, skoro każdy z nich równoważny jest prądowi konwekcyjnemu, powinny one się przyciągać, możnaby przeto przez pomiar tego przyciągania zmierzyć ich prędkość bezwzględną.
Nie — brzmiała odpowiedź zwolenników Lorentza — nie ich prędkość bezwzględną zmierzonoby w ten sposób, lecz ich prędkość względną w odniesieniu do eteru, tak iż zasada względności byłaby ocalona.
Cokolwiek sądzonoby o tych ostatnich zarzutach, gmach elektrodynamiki w głównych przynajmniej zarysach zdawał się ostatecznie zbudowany, wszystko przedstawiało się jaknajlepiej; teorye Ampère’a i Helmholtza, skonstruowane dla prądów otwartych, które przestały istnieć, zdawały się mieć już tylko znaczenie czysto historyczne a niedające się rozwikłać komplikacye, do których teorye te prowadziły, poszły niemal w zapomnienie.
Spokój ten został świeżo zakłócony przez doświadczenia Crémieu, które przez chwilę zdawały się zaprzeczać wynikom, osiągniętym niegdyś przez Rowlanda. Atoli nowsze badania nie potwierdziły ich i teorya Lorentza wyszła zwycięsko z tej próby.
Niemniej historya tych wahań wielce jest pouczającą; mówi nam ona, jakie sidła napotyka badacz na swej drodze i w jaki sposób może ich uniknąć.