Strona:H. Poincare-Wartość nauki.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

stanie nią być, gdy posuniemy się nieco dalej? W takim zaś razie, czyż prawa — zależne od przestrzeni — nie mogłyby również zależeć od czasu, czy nie są one poprostu nawyknieniami [zwyczajami], a więc czemś przejściowem, efemerycznem? Na to również pytanie odpowiada nam astronomia. Spójrzmy na gwiazdy podwójne; wszystkie mają za orbity przecięcia stożkowe; jakkolwiek daleko sięga więc teleskop, nie dotarł on jeszcze do granic dziedziny posłusznej prawu Newtona.
Sama nawet prostota tego prawa służy nam za dobrą naukę; ileż zjawisk zawiłych zawiera się w krótkiem jego brzmieniu; ci, którzy nie rozumieją mechaniki niebieskiej, mogą zdać sobie z tego sprawę, bacząc chociażby na pokaźną objętość dzieł poświęconych tej nauce; w takim zaś razie można mieć nadzieję, że zawiłość zjawisk fizycznych zasłania również przed wzrokiem naszym nie wiem jak prostą, nieznaną jeszcze przyczynę.
Astronomia tedy wskazała nam, jakie są cechy ogólne praw przyrody; śród nich atoli istnieje jedna, najsubtelniejsza i najważniejsza, nad którą czytelnik pozwoli mi zatrzymać się nieco dłużej.
Jak pojmowali porządek wszechświata starożytni, naprzykład Pytagoras, Platon lub Arystoteles? Był on dla nich albo niezmiennym, raz na zawsze utrwalonym typem, albo ideałem, do którego świat starał się zbliżyć. Tak jeszcze sądził nawet Kepler, gdy starał się dojść, naprzykład, czy odległości planet od słońca nie mają jakiegoś związku z pięcioma wielościanami prawidłowemi. Myśl ta nie zawierała wprawdzie żadnej niedorzeczności, lecz byłaby jałową, albowiem przyroda nie tak właśnie jest zbudowana. Newton to okazał nam, że prawo nie jest niczem innem, jak tylko niezbędnym związkiem między stanem teraźniejszym świata i jego stanem bezpośrednio późniejszym. Wszystkie też inne, od czasów jego odkryte prawa są takiemi właśnie związkami, czyli, jednem słowem, równaniami różniczkowemi; astronomia jednak do-