dnak wiedzieć będę, czy zachodzący fakt należy lub nie należy do liczby tych, które wysłowieniu temu odpowiadają. Fakty są ugrupowane w kategorye, i gdy pytają mnie, czy stwierdzony przezemnie fakt należy czy też nie należy do takiej a takiej kategoryi, odpowiem na to bez wahania.
Klasyfikacya taka zawiera niewątpliwie pewne domieszki, które pozostawiają swobodzie lub kaprysowi ludzkiemu dość szerokie jeszcze pole. Jednem słowem, klasyfikacya ta jest również umowną. Godząc się jednak na pewną umowę, zawsze już będę wiedział, co mam odpowiedzieć na pytanie, czy taki a taki fakt jest prawdziwy, — a odpowiedź tę narzuci mi świadectwo moich zmysłów.
Skoro więc podczas zaćmienia zapytamy, czy jest ciemno, wszyscy odpowiedzą: tak. Niewątpliwie ci tylko odpowiedzieliby: nie, którzy mówiliby językiem, w jakim »ciemno« oznaczałoby widno, zaś »widno« — ciemno. To jednak byłoby już sprawą bez wszelkiego znaczenia.
Podobnie też, w matematyce, skoro zgodzimy się na pewne określenia i pewniki konwencyonalne twierdzenie jakieś będzie już mogło być jedynie albo prawdziwe albo fałszywe. Aby jednak odpowiedzieć na pytanie, czy dane twierdzenie jest prawdziwe, nie uciekniemy się już do świadectwa naszych zmysłów, lecz do rozumowania.
Wysłowienie jakiegoś faktu jest zawsze sprawdzalne, a dla sprawdzenia tego uciekamy się bądź to do świadectwa naszych zmysłów, bądź też do wspomnienia tego świadectwa. To właściwie charakteryzuje fakt. Skoro zapytacie mnie, czy taki a taki takt jest prawdziwy, zażądam przedewszystkiem, abyście skreślili dokładnie odpowiednie umowy, innemi słowy, zapytam, jakim przemawiacie do mnie językiem; następnie dopiero, zaspokoiwszy się raz na zawsze pod tym względem, zwrócę się z zapytaniem do mych zmysłów i odpowiem: tak lub nie. Odpowiedź tę jednak podyktują mi zmysły moje, nie zaś ten, kto mnie pytał, i zapewne nie przez oświadczenie swe, iż przemawiał do mnie po angielsku czy po francusku.