Strona:H. Poincare-Wartość nauki.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

wypadłyby doświadczenia zgromadzone, zgadzaliby się oni zawsze co do pozorów, nie godząc się jednak nigdy co do ich interpretacyi. Dlatego to nawet zmuszeni byli uciec się do tak mało naukowych sposobów dyskusyi.
Z tej to przyczyny sądzę, iż nie byli oni w niezgodzie co do faktu; nie mamy prawa nazywać obrotu ziemi, stanowiącego przedmiot ich dyskusyi, tem samem imieniem co owe fakty surowe lub naukowe, które rozważaliśmy dotychczas.
Po uwagach powyższych zbytecznem byłoby rostrząsać pytanie, czy fakt surowy leży poza granicami nauki; nie może bowiem być nauki bez faktu naukowego, ani też faktu naukowego bez surowego, skoro pierwszy jest tylko przekładem drugiego.
Mamyż więc prawo twierdzić, że uczony stwarza fakt naukowy? Przedewszystkiem nie stwarza go ex nihilo, lecz w każdym razie z faktu surowego, a więc nie swobodnie i nie jak mu się podoba. Jakkolwiek wprawny byłby robotnik, swoboda jego bądź co bądź jest ograniczona przez własności surowego materyału, który obrabia.
Cóż ostatecznie chcemy powiedzieć, skoro mówimy o tem swobodnem tworzeniu faktu naukowego i przytaczamy przykład astronoma, twierdząc, iż bierze on czynny udział w zjawisku zaćmienia, o ile posługuje się chociażby swym zegarem? Chcemyż przez to powiedzieć, że zaćmienie odbyło się o godzinie dziewiątej, lecz że gdyby astronom chciał, aby odbyło się o dziesiątej, mógłby według woli swej dopiąć tego, przesuwając zegar swój naprzód o godzinę?
Lecz, pozwalając sobie na ten niemądry żart, astronom nasz nadużyłby, oczywiście, nasuwającej się tu dwuznaczności. Istotnie, skoro mówi nam on, że zaćmienie odbyło się o godz. dziewiątej, rozumiemy, że »dziewiąta« jest to godzina wyprowadzona z surowego wskazania zegara sprostowanego przez szereg zwykle używanych poprawek. Skoro więc podałby nam on czy to samo wskazanie surowe, czy też zaopatrzone w poprawki sprzeciwiające się będącym w zwyczaju