wyraz elektryczność, miał niezasłużone szczęście obdarzenia fizyki nowem prawem, prawem zachowania elektryczności, które, czystym przypadkiem, okazało się słusznem — do obecnej przynajmniej chwili.
Otóż, aby dalej snuć to porównanie, pisarze, którzy upiększają język, uważając go jako przedmiot sztuki, czynią zeń jednocześnie narzędzie bardziej giętkie, nadające się lepiej do oddania odcieni myśli.
Pojmujemy tedy, jak analityk, mający cele czysto estetyczne, przyczynia się tem samem do stworzenia języka, który lepiej zadowolić może fizyka.
Nie dość tego; prawo wyłania się z doświadczenia, lecz nie bezpośrednio. Doświadczenie jest indywidualne, podczas gdy prawo, które zeń wyprowadzamy, jest ogólne; doświadczenie jest tylko przybliżone, prawo zaś jest dokładne, lub chce niem być przynajmniej. Doświadczenie wykonywa się zawsze w warunkach zawiłych, sformułowanie zaś prawa ruguje te komplikacye. Nazywa się to »poprawianiem błędów systematycznych«.
Jednem słowem, aby wysnuć prawo z doświadczenia należy uogólniać; konieczność ta narzuca się najoględniejszemu nawet obserwatorowi.
Jakże jednak uogólniać? Każda prawda szczególna daje się oczywiście rozszerzyć w nieskończenie wiele sposobów. Pośród tysięcy dróg, które się przed nami otwierają, należy, chociażby tylko prowizorycznie, uczynić pewien wybór. W wyborze tym cóż nam będzie przewodnikiem?
Może nim być jedynie analogia. Lecz jakże wyraz ten jest nieokreślony! Człowiek pierwotny znał tylko grube analogie, takie, które uderzają zmysły, które opierają się na barwach lub dźwiękach. Nie on to marzyłby o zestawieniu, naprzykład, światła z ciepłem promienistem.
Któż tedy nauczył nas poznawać analogie prawdziwe, głębokie, owe analogie, których oczy nie widzą, a które odgaduje rozum?
Oto duch matematyczny, który gardzi materyą (treścią)
Strona:H. Poincare-Wartość nauki.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.