pomysł, ale teraz nie powiem... to sekret... Widzi ciocia, że już prawie skończyłam! A teraz muszę na chwilkę wyjść z pokoju; tylko niech ciocia mi obieca, że się stąd nie poruszy i że nie będzie podglądała! Dobrze?
I wybiegła z pokoju.
Panna Polly nic nie odpowiedziała, ale postanowiła natychmiast zmienić niedorzeczne dzieło paluszków siostrzenicy na zwykłe uczesanie. Zamiast tego jednak, bezwiednie spojrzała do lustra i to, co zobaczyła, wywołało lekki rumieniec na jej twarzy, a gdy poczuła, że się rumieni, zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Zobaczyła w lustrze twarz, aczkolwiek niebardzo młodą, lecz ożywioną, zobaczyła różowe policzki, świecące się oczy i piękne czarne włosy, które, nieco wilgotne jeszcze, tworzyły pod wpływem czarodziejskich paluszków Pollyanny prześliczne loki.
Panna Polly była tak zaskoczona zmianą swego wyglądu, że zapomniała zupełnie o postanowieniu zmienienia uczesania jeszcze przed powrotem Pollyanny, gdy poczuła, że zawiązywano jej oczy.
— Pollyanno, Pollyanno, co ty znów robisz? — zawołała.
W odpowiedzi usłyszała dźwięczny śmiech dziewczynki.
— Właśnie to, czego nie chcę, żeby ciocia teraz widziała. A ponieważ bałam się, że ciocia jednak zobaczy za wcześnie, więc zawiązałam jej oczy. Chwileczkę tylko proszę się nie ruszać, a zobaczy ciocia wszystko!
— Ależ, dziecko moje, proszę natychmiast roz-
Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.