Podczas upalnych dni sierpniowych Pollyanna dość często odwiedzała pana Pendltona.
Wizyty te nie zawsze jednak były jednakowo miłe. Nie dlatego, żeby chory ich nie chciał, bo często po nią posyłał, lecz Pollyannie zdawało się, że jej obecność nie zawsze wpływała dodatnio na zmianę humoru chorego. Rozmawiał z nią, pokazywał jej różne osobliwości, książki, obrazy, lecz widocznie drażniło go przymusowe niedołęstwo i bezczynność, oraz „porządki“, które wprowadziło do jego domu otoczenie, tak niedostosowane do niego.
Lubił jednak szczebiot Pollyanny, a dziewczynka, instynktownie to odczuwając, szczebiotała przez cały czas swoich wizyt.
Lubiła rozmawiać z nim, ale nigdy nie była pewna, czy spojrzawszy na niego, nie zobaczy zmęczonego, smutnego wzroku, który ją tak niepokoił. I bała się, że może to ona właśnie jakiemś nieostrożnem powiedzeniem wywołała na jego twarzy ten smutek.
Jakoś nie miała dotąd okazji mówić mu o grze w zadowolenie. Parę razy, co prawda, zaczynała, lecz pan Pendlton natychmiast skierowywał rozmowę na inny temat.
Pollyanna już nie wątpiła teraz, że pan Pendlton był kiedyś narzeczonym panny Polly i całą
Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XVII.
Widma słoneczne.