Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.
Szanowna Pani!

Z przykrością donoszę, że dwa tygodnie temu zmarł wielebny Jan Whittier, osieracając jedenastoletnią córeczkę. Nie zostało po nim nic, oprócz kilku książek, gdyż, jak pewnie Pani wiadomo, był pastorem przy kościołku w niewielkiej mieścinie i nie miał żadnych dochodów.
Był on mężem siostry Szanownej Pani, lecz, o ile wiem, rodziny nie komunikowały się z sobą. Mimo to pastor wyrażał za życia nadzieję, że Pani, w razie jego śmierci, zgodziłaby się zaopiekować dziewczynką i dlatego zwracam się teraz do Pani.
Dziewczynka może wyjechać w każdej chwili i jeśli otrzymamy przychylną odpowiedź, państwo Gray, którzy wyjeżdżają do Bostonu, zabiorą ją z sobą, a w Bostonie wsadzą do pociągu, odchodzącego bezpośrednio do Beldingsville. Naturalnie Szanowna Pani zostanie powiadomiona o dniu i godzinie przybycia Pollyanny.
W oczekiwaniu odpowiedzi, łączę wyrazy szacunku.

Jeremjasz White.

Panna Polly włożyła list zpowrotem do koperty. Wczoraj odpowiedziała, że weźmie dziewczynkę do siebie. Spodziewała się spełnić swój obowiązek, nawet gdyby to pociągnęło za sobą pewne nieprzyjemności.
Obecnie, siedząc w wygodnym fotelu, wspominała swą siostrę, Eugenję, matkę Pollyanny, gdy ta, jako dwudziestoletnia panna, wyszła wbrew woli rodziców zamąż za młodego pastora. Starał się