Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedział wyraźnie, że przez szereg lat pragnął posiadać rękę i serce cioci Polly, aby stworzyć ognisko domowe i...
Okrzyk przerażenia wydarł się z ust pana Pendltona. Podniósł rękę, zaczął coś mówić, lecz po chwili umilkł, a podniesiona ręka opadła bezwładnie na łóżko.
W tej chwili weszła służąca, meldując przybycie doktora Chiltona.
Gdy Pollyanna podniosła się z krzesła z zamiarem odejścia, pan Pendlton gorączkowo odwrócił się do niej.
— Pollyanno, na Boga, nie mów nikomu, o co cię prosiłem — wyszeptał błagalnie.
Pollyanna z promienną twarzyczką odrzekła:
— Pewnie! Ja się odrazu domyśliłam, że pan woli to sam powiedzieć!
Pan Pendlton bezwładnie opadł na poduszki.
— Co się stało? — pytał po chwili doktór Chilton, badając przyśpieszony puls swego pacjenta.
Zagadkowy uśmiech przebiegł po twarzy chorego.
— Zdaje mi się, że przyjąłem za wielką dozę pańskiego lekarstwa — zaśmiał się w odpowiedzi, widząc wzrok doktora, goniący za odchodzącą Pollyanną.


ROZDZIAŁ XIX.
Coś jeszcze bardziej zdumiewającego.

Następnego dnia była niedziela. W ten dzień Pollyanna zwykle rano chodziła do kościoła, a potem do szkoły niedzielnej. Po południu zaś odby-