zrobiła! Gdy się ludzie kochają, zawsze są tacy! — dodała z wielką powagą.
— Gdy się ludzie kochają?
W tejże chwili koń szarpnął powozem tak, jakby ręka, trzymająca lejce, doznała nagłego wstrząśnienia.
— A tak — mówiła Pollyanna — z początku nic o tem nie wiedziałam, dopóki Nansy mi nie opowiedziała, że ciocia Polly miała narzeczonego i że od wielu lat zerwała z nim. Wprawdzie nie wiedziała narazie, kto nim był, lecz teraz doszłyśmy wspólnie, że to pan Pendlton! Czy pan o tem nie wiedział?
Na te słowa doktór wypuścił lejce, a ręka jego bezwładnie opadła na kolana.
— Ach, nie, nie wiedziałem — odparł.
— I, wie pan, to wyszło tak nadzwyczajnie — śpieszyła dokończyć Pollyanna, ponieważ już się zbliżali do willi panny Harrington. — Pan Pendlton prosił, abym u niego zamieszkała, ale naturalnie nie chciałam opuścić cioci Polly, która przecież była tak dobrą dla mnie! Wtedy zaczął mi mówić o tem, że pragnął posiadać rękę i serce kobiety, i zdawało mi się, że i teraz wciąż o tem myśli! Byłam uszczęśliwiona! Bo przecież jeśli się pogodzi z ciocią, to obie zamieszkamy u niego, albo on u nas. Naturalnie, ciocia Polly jeszcze o niczem nie wie, bośmy jeszcze niezupełnie wszystko przygotowali. Przypuszczam, że dlatego właśnie pan Pendlton chce mnie widzieć dziś po południu.
Doktór wyprostował się. Zagadkowy uśmiech błąkał się po jego twarzy.
Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.