Następnego dnia po wizycie pana Pendltona panna Polly wzięła na siebie trudne zadanie przygotowania Pollyanny do przyjęcia lekarza specjalisty.
— Pollyanno, kochanie — zaczęła. — Postanowiliśmy, że doktór Warren przyprowadzi ze sobą innego lekarza, który może da jakieś wskazówki, przyśpieszając twój powrót do zdrowia.
Twarzyczka Pollyanny zajaśniała radością.
— Ach, to doktór Chilton! Ciociu, ja tak pragnęłam go zobaczyć! Chciałam ciągle prosić ciocię o to, ale nie śmiałam od czasu, kiedy on zobaczył ciocię na werandzie. Jak to dobrze, że ciocia sama o tem pomyślała!
Twarz panny Polly to bladła, to czerwieniła się, a gdy zaczęła mówić, z wielkim wysiłkiem zdobyła się na ton lekki i wesoły.
— O nie, kochanie! Mówię w tej chwili nie o doktorze Chilton‘ie. Będzie to zupełnie kto inny: znany lekarz z New-York‘u, który zna się na podobnych chorobach.
Twarzyczka Pollyanny, rozjaśniona przed chwilą, posmutniała odrazu.
— Wątpię, ciociu, żeby się znał choć w połowie tak dobrze, jak doktór Chilton!
— Ach, kochanie, na pewno zna się lepiej. Jestem przekonana!
— Ale przecież to doktór Chilton wyleczył nogę pana Pendltona. Jeśliby tylko było można,
Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XXIII.
Gra pozostaje w zawieszeniu.