Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

szlochając — nie mogę myśleć o czemś innem! Jakże teraz pójdę do szkoły? Jak będę odwiedzała pana Pendltona i panią Smith?
Szlochała coraz silniej, a po chwili podniosła główkę i z przerażeniem w oczach dodała:
— Jeśli nie będę mogła chodzić, jakże będę mogła być zadowolona ze wszystkiego?
Pielęgniarka nie wiedziała nic o grze, wiedziała to tylko, że chorą trzeba natychmiast uspokoić. Wzięła więc ze stolika proszek i, podając go Pollyannie, powiedziała:
— No, no, już dość, kochanie. Przyjm teraz ten proszek, to cię uspokoi, a potem zobaczymy. Wiele rzeczy zdaje się zdaleka straszniej, niż w rzeczywistości.
Pollyanna posłusznie przełknęła proszek.
— Wiem to, ojciec też tak mówił, — odpowiedziała nieco już spokojniej, wycierając łezki — mówił zawsze, że każda rzecz mogłaby być jeszcze gorsza. Ale on mógł chodzić! A niewiadomo coby powiedział, gdyby był w mojem położeniu! Jak się pani zdaje?
Pielęgniarka nic nie odpowiedziała. Nie miała odwagi odezwać się w tej chwili.


ROZDZIAŁ XXV.
Największe zmartwienie Pollyanny.

Panna Polly pamiętała dobrze obietnicę, daną panu Pendltonowi i dlatego to właśnie Nansy szła teraz, by mu zanieść smutną nowinę. W innych