Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

powiedzieć, bo nużby panna Polly pomyślała, że Pollyanna choć przez moment miała zamiar ją opuścić! Ją, taką bardzo, bardzo kochaną!
— O... obecność dziecka — odpowiedziała, jąkając się zlekka. — Pan Pendlton powiedział mi kiedyś, że tylko serce kobiety, lub obecność dziecka są w stanie stworzyć ognisko domowe. I to właśnie będzie miał teraz!
— Rozumiem, rozumiem, — powiedziała łagodnie panna Polly i rzeczywiście rozumiała więcej może, niż Pollyanna mogła się spodziewać. Wyczuła, że pan Pendlton w swoim czasie wywierał zapewne nacisk na Pollyannę i że dziewczynka chciała i jemu dogodzić i jednocześnie nie opuścić ciotki.
— Rozumiem — powtórzyła jeszcze raz ze łzami w oczach.
Tymczasem Pollyanna, bojąc się, aby ciotka nie zaczęła ją na ten temat wypytywać, przeniosła rozmowę na inny temat.
— A wie ciocia, że i doktór Chilton mówił również to samo!
Panna Polly podskoczyła na krześle ze zdziwienia.
— Doktór Chilton? Skąd wiesz o tem?
— Mówił mi kiedyś, gdy byłam u niego, że nie ma ogniska domowego, lecz tylko parę pokoi, w których mieszka!
Panna Polly nic nie odpowiedziała, patrząc w zadumie przez okno.
— Wtedy zapytałam go, — mówiła dalej Pol-