nowicie panowie rozmawiali przy otwartem oknie, a tuż w ogródku pracował przy kwiatach Dżimmi. Usłyszawszy te słowa, przystanął jak skamieniały i jął przysłuchiwać się dalszej rozmowie.
— A więc, doktorze, powiada pan, że Pollyannie możnaby przywrócić władzę w nóżkach? Ależ w jaki sposób?
— Otóż — odpowiedział poważnie doktór Chilton — aczkolwiek wiem o jej chorobie tylko z opowiadań, gdyż nie mam do niej przystępu, wypadek ten przypomina mi identyczny, który kiedyś miał w swej praktyce lekarskiej jeden z moich kolegów. Studjował on przez dłuższy czas ten rodzaj choroby, a ponieważ mieszkaliśmy wówczas razem, więc i ja miałem możność zaznajomienia się nieco i z tą dziedziną. Z tego wnioskuję... Ale ja muszę ją zobaczyć, zbadać... muszę!
Pan Pendlton podniósł się z krzesła.
— Tak, powinien pan ją zobaczyć i zbadać! Czy nie mógłby pan zrobić tego przez doktora Warrena?
Doktór Chilton poruszył przecząco głową.
— Mam wrażenie, że nie. Doktór Warren i tak już postąpił względem mnie bardzo lojalnie. Mówił mi, że proponował konsyljum, w którem ja też miałem przyjąć udział, ale panna Polly odmówiła w sposób tak stanowczy, że nie mógłby wszczynać w tym kierunku żadnych dalszych kroków, nawet wiedząc, jak bardzo mi na tem zależy. Ale ja muszę, muszę ją zobaczyć! Niech pan coś wymyśli, aby to zrobić! Nie mogę przecież udać się z tem do
Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.