— Chętnie ci pomogę! — ofiarowała się Pollyanna.
Szły przez chwilę w milczeniu. Tymczasem ściemniło się zupełnie i Pollyanna tuliła się coraz bardziej do Nansy.
— Wiesz, jestem nawet zadowolona, że cię swą nieobecnością nastraszyłam, gdyż tylko temu zawdzięczam, że przyszłaś po mnie — powiedziała po chwili milczenia dziewczynka.
A Nansy tymczasem rozmyślała, jakby uprzedzić Pollyannę o karze jaka ją czekała i jak to zrobić najdelikatniej.
— Wiesz! — rzekła, trochę zmieszana — jest już po obiedzie, więc... więc... dostaniesz tylko mleko i chleb!
— Ach! Jak to dobrze! Bardzo lubię mleko i chleb! — wesoło zawołała Pollyanna.
— Ale będziesz musiała zjeść to w kuchni, — ze mną! — dodała niespokojnie Nansy.
— W kuchni? Z tobą? O, bardzo się z tego cieszę!
— Zdaje mi się, że ty jesteś ze wszystkiego zadowolona, nawet z rzeczy nieprzyjemnych — zauważyła Nansy, która przypomniała sobie w tej chwili, jak Pollyanna starała się odnaleźć przyjemne rzeczy w małym pokoiku na poddaszu.
— To z przyczyny — gry! — uśmiechnęła się Pollyanna.
— Gry? Jakiej?
— Gry w zadowolenie!
— Gry w zadowolenie? Cóż to jest takiego? — pytała coraz więcej zaciekawiona Nansy.
Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.