Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ X.
Dżimmi.[1]

Nadszedł sierpień i przyniósł ze sobą kilka niespodzianek i zmian, które wcale jednak nie dziwiły Nansy, od chwili bowiem przybycia Pollyanny przyzwyczaiła się już do różnych niespodzianek.
Przedewszystkiem zjawił się w mieszkaniu kotek.
Pollyanna znalazła go koło domu na ulicy, miauczącego żałośnie. Sprawdziwszy i upewniwszy się dokładnie, że nie należał do nikogo z sąsiadów, przyniosła go do domu.
— Cieszę się bardzo, że kotek ten do nikogo nie należy — zwierzyła się pannie Polly — bo miałam wielką chęć zabrać go ze sobą. Bardzo lubię koty i jestem przekonana, że ciocia pozwoli zostawić go u nas.
Panna Polly niemal z obrzydzeniem spojrzała na małe, szare, zaniedbane stworzonko, które drżało całem ciałkiem na rączkach Pollyanny.
Zaznaczyć trzeba, że panna Polly nie lubiła kotów, nawet ładnych i czystych.
— Fe, Pollyanno, takie brudne stworzenie! Pewnie jest chory, może mieć świerzbę i pchły!

— Zapewne, ciociu! To przecież takie biedactwo — odparła Pollyanna, z tkliwością patrząc na wystraszonego kociaka — patrz, jak drży ze strachu! Ale ciocia rozumie, że on przecież jeszcze nie wie, że go zatrzymamy u siebie!

  1. W angielskiej pisowni: Jimmy.