Strona:H. Porter - Pollyanna.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

Po dość długim czasie pies podniósł uszy i zlekka zawarczał, a w chwilę potem Pollyanna usłyszała głosy i zobaczyła trzech ludzi, z których dwóch niosło nosze, trzeci zaś niewielką skórzaną torbę. Ten ostatni o wygolonej sympatycznej twarzy, którego Pollyanna znała z widzenia, był właśnie doktorem Chilton‘em.
— A więc, mała kobietko, bawisz się w pielęgniarkę? — przemówił wesoło, zbliżając się szybko.
— O nie, proszę pana! Podtrzymywałam tylko zlekka głowę, ale lekarstw żadnych nie dawałam. W każdym razie cieszę się, że tu jestem!
— Ja również — odparł doktór i natychmiast zajął się chorym.


ROZDZIAŁ XIII.
Pomysł Pollyanny.

Oczywiście, tego dnia Pollyanna spóźniła się na obiad, lecz uszło jej to bezkarnie z następującej przyczyny.
Przy bramie oczekiwała ją Nansy.
— Boże! Jak się cieszę, że cię widzę — westchnęła z ulgą — przecież jest już po szóstej!
— Wiem o tem — odpowiedziała trochę wylękniona Pollyanna, — ale wierz mi, że nie zasłużyłam na karę! Jestem prawie pewna, że nawet ciocia Polly nie zrobi mi wymówki!
— To więcej, jak pewne, że ci nic nie powie,