Marcellus. Hola! Bernardo!
Bernardo. Ho! czy to Horacy
Z tobą, Marcellu?
Horacy. Niby on.
Bernardo. Witajcie.
Horacy. I cóż? Czy owa postać i tej nocy
Dała się widzieć?
Bernardo. Ja nic nie widziałem.
Marcellus. Horacy mówi, że to przywidzenie,
I nie chce wierzyć wieści o tem strasznem,
Dwa razy przez nas widzianem zjawisku;
Uprosiłem go przeto, aby z nami
Przepędził część tej nocy dla sprawdzenia
Świadectwa naszych oczu i zbadania
Tego widziadła, jeżeli znów przyjdzie.
Horacy. Nic z tego; ręczę, że nie przyjdzie.
Bernardo. Usiądź,
I ścierp, że jeszcze raz zaszturmujemy
Do twego ucha, które tak jest mocno
Obwarowane przeciw opisowi
Tego, czegośmy przez dwie noce byli
Świadkami.
Horacy. Dobrze, usiądźmy; Bernardo,
Opowiedz, jak to było.
Bernardo. Przeszłej nocy,
Gdy owa jasna gwiazda na zachodzie
Tę samą stronę oświecała,
Gdzie teraz błyszczy, i zamkowy zegar
Bił pierwszą, Marcel i ja ujrzeliśmy —
Marcellus. Przestań; spojrzyjcie tam: nadchodzi znowu.
Bernardo. Zupełnie postać nieboszczyka króla.
Marcellus. Horacy, przemów do niego, boś uczony.[1]
Bernardo. Możeż być większe podobieństwo? powiedz.
Horacy. Prawda: — słupieję z trwogi i zdumienia.
Bernardo. Zdawałoby się, że chce, aby który
Z nas go zagadnął.
Marcellus. Przemów-no, Horacy.
Horacy. Ktoś ty, co nocnej pory nadużywasz
I śmiesz przywłaszczać sobie tę wspaniałą
Wojenną postać, którą pogrzebiony
- ↑ „Horacy, przemów do niego boś uczony“. — Ponieważ umiał po łacinie, a zaklęcia czyli egzorcyzmy, których, przemawiając do duchów, jedynie można było użyć skutecznie, ułożone były przez księży w tym języku.