Hamlet. Króla? mego ojca?!
Horacy. Zawieś na chwilę zdumienie, o Panie,
I bacznem uchem racz wysłuchać tego
Nadzwyczajnego doniesienia, które,
Zgodnie z świadectwem tych dwóch zacnych ludzi,
Mam ci uczynić.
Hamlet. Mów, na miłość boską!
Horacy. Przez dwie już noce po sobie idące,
Wśród głuchej ciszy północnej, ciż sami
Oficerowie, Marcel i Bernardo,
Straż odbywając przy zamku, miewają
Następujące widzenie: —
Postać podobna do świętej pamięci
Ojca twojego, Panie, uzbrojona
Jak najkompletniej od stóp aż do głowy,
Staje przed nimi, uroczystym krokiem
Przechodzi mimo zwolna i poważnie;
Trzykroć przeciąga przed ich zdumiałemi
I struchlałemi oczyma, tak blizko,
Że ich nieledwie laską swą dotyka:
Oni zaś stoją jak wryci i jakby
Zgalareceni przerażeniem, nie śmią
Przemówić do niej ani słowa. Mając
Wieść o tem sobie przez nich udzieloną
Jak najtajemniej, udałem się z nimi
Następnej nocy samotrzeć na wartę;
I rzeczywiście o tym samym czasie,
W taki sam sposób, co do joty zgodnie
Z przywiedzionymi szczegółami, przyszło
Widziadło. Znałem ojca twego, Panie:
Te ręce mniej są do siebie podobne,
Hamlet. Gdzie się to działo?
Horacy. Na tarasie, Panie.
Hamlet. Nie przemówiłeś do tego zjawiska?
Horacy. I owszem, ale żadnej odpowiedzi
Nie otrzymałem. Raz tylko podniosło
Głowę i zdało się chcieć coś powiedzieć;
Ale w tej chwili zapiał kur poranny,
Na głos którego zerwało się nagle
I znikło nam z przed oczu.
Hamlet. Osobliwsza!