Przewagą siły, rzuca się na niego
Pirrus; z wściekłości próżny cios wymierza:
Lecz sam już zamach, sam świst jego stali
Obala starca; wtedy oto Ilium
Jak gdyby chciało nowy cios odwrócić,
Koronowaną płomieniami głowę
Chyli ku ziemi i trzaskiem okropnym
W niewolę ima Pirrusowe ucho:
Bo patrzcie! oto zabójczy miecz jego,
Nad mleczną głową czcigodnego starca
Już, już wzniesiony, zda się jakby nagle
Ugrzązł w powietrzu. Jak kamienny posąg
Bóstwa zagłady, ważąc się pomiędzy
Czynem i wolą, stał czas jakiś Pirrus,
I nie przedsiębrał niczego.
Lecz jako nieraz widzimy przed burzą
Ciszę na niebie, spokojność w obłokach,
Wichry uśpione, a na dole ziemię
Jak grób milczącą; wtem przerażający
Piorun rozdziera chmurę: tak po chwili
Zbudzona zemsta podżega na nowo
Zastałe ramię Pirrusa, i nigdy
Niemiłosierniej ciężki młot Cyklopów[1]
Nie spadł na Marsa wiecznotrwałą zbroję,
Jak teraz krwawy miecz Pirrusa spada
Na sędziwego Pryama.
Hańba ci, zmienna Fortuno! Bogowie,
Wy wszyscy, którzy zasiadacie ówdzie
W radzie Olimpu, odejmcie jej władzę!
Połamcie sprychy i dzwona jej koła,
I stoczcie krągłą piastę z szczytu niebios
W bezdenną otchłań piekieł!
Poloniusz. To za długie.
Hamlet. Pójdzie do balwierza wraz z twoją brodą. — Mów dalej, bracie. Jemuby trzeba jasełek lub fars plugawych, inaczej zaśnie. Dalej, przejdź teraz do Hekuby[2].
Pierwszy Aktor. Ale kto widział nieszczęsną królowę,
Jak rozczochrana. —
Hamlet. Jakto, rozczochrana?
Poloniusz. To dobre wyrażenie: rozczochrana królowa jest dobrem wyrażeniem.