Strona:Hamlet (William Shakespeare).djvu/071

Ta strona została przepisana.
550 

Pierwszy Aktor. Jak rozczochrana, grożąca płomieniom
Łez potokami, biegła tu i ówdzie
Boso, z łachmanem na tej samej głowie,
Którą niedawno jeszcze dyadem stroił;
Odziana, miasto sukni, prześcieradłem,

555 

 W chwili popłochu schwyconem naprędce;
O, ktoby to był widział, ten zmaczanym
W żółci językiem byłby wyzionął
Przeciw Fortunie ostatnie bluźnierstwa:
A gdyby były ją widziały nieba

560 

 W tej chwili, kiedy ujrzała Pirrusa,
Z dziką radością siekącego mieczem
Ciało jej męża, wybuch jej boleści
Byłby był z oczu ich promieniejących
(Jeżeli tylko rzeczy tego świata

565 

 Mogą je wzruszyć), stok rosy wycisnął,
I współjęk z piersi bogów.[1]

Poloniusz. Patrzcie, jak mu się twarz zmieniła i łzy mu w oczach stanęły. Skończ już Waćpan.

Hamlet. Dosyć tego, dopowiesz mi resztę innym ra-

570 

 zem. Mości Panie, zechciej dojrzeć, aby ci Ichmość dobrze byli ugoszczeni. Słyszysz Waćpan? Niech znajdą dobre przyjęcie: bo oni są streszczoną, żywą kroniką czasu. Byłoby lepiej dla Waćpana zyskać po śmierci niepochlebny napis na nagrobku, niż za życia nieko-

575 

 rzystne ich świadectwo na scenie.

Poloniusz. Mości Książę, obejdę się z nimi odpowiednio ich zasłudze.

Hamlet. Do paralusza! znacznie lepiej. Gdybyśmy się obchodzili z każdym wedle jego zasług, któżby uniknął

580 

 chłosty? Obchodź się z nimi Waćpan odpowiednio własnej twej zacności i godności. Im mniej kto zasługuje na względy, tem więcej ma zasługi nasza względem niego uprzejmość. Odprowadź ich.

Poloniusz. Pójdźcie, Panowie.

(Wychodzi z kilkoma aktorami).
585 

Hamlet. Idźcie z nim, moi przyjaciele: dacie nam jutro jakie przedstawienie. Słuchajno, stary: możecież grać zabójstwo Gonzagi?

Pierwszy Aktor. Możemy, Panie.

Hamlet. To grajcie je jutro. Nie mógłżebyś w potrze-

  1. „I współjęk z piersi bogów“. Aug. Wilh. Schlegel w swoich odczytach dramatycznych mówi o tym całym ustępie: „Jako przykład z pomiędzy wielu źle zrozumianych subtelności Szekspira, przytaczam styl, jakim recytowany przez aktora ustęp o Hekubie jest napisany. Komentatorowie niemało się o to naspierali, czy Szekspir sam go pisał, czy też wziął go skądinąd i czy sztukę, z której ten ustęp miał być wyjęty, chwalił na seryo, czyteż tylko chciał wyszydzić tragiczną przesadę niektórych swoich współczesnych. Nie baczyli na to, że ten ustęp nie sam przez się, ale na miejscu, gdzie jest, powinien być oceniany. Co w samymże dramacie, jako wtrącony dramatyczny ustęp figurować miało, to do prawdziwej poezyi, rozlanej w całym dramacie, powinno było być postawione w takim stosunku, w jakim są teatralne deski do natury. Dlatego też Szekspir owo opowiadanie aktora w Hamlecie oddał wierszem sentencyonalnym, pełnym antytez. Ten wszakże ton uroczysty i odmierzony nie odpowiadał mowie Hekuby, mającej silne sprawić wrażenie; nie pozostało więc poecie nic innego, jak to, co uczynił, to jest przeładować ją patetycznością. Jakoż w ogólności panuje w tej mowie górność fałszywa, ale zmieszana z prawdziwą wzniosłością tak, że aktor przyzwyczajony do sztucznego wywoływania w sobie tych wzruszeń, które ma objawiać, rzeczywiście może być nią poruszony. Zresztą niepodobna myśleć, aby Szekspir tak mało się był znał na sztuce, iżby był nie widział, że tragedya, w której Eneasz Dydonie tak szeroko i długo w epiczny sposób opowiada coś tak odwiecznego, jak zburzenie Troi, niema w sobie ani dramatycznych, ani teatralnych warunków“.