trzewików[1], nie powinnaby (jeżeli mi Turek reszty szczę-
ścia nie zabierze) utorować mi przyjęcia do jakiej tru-
py aktorów? Hę?
Horacy. Poniekąd.
Hamlet. Bezwarunkowo.
Wiedz bowiem, miły mój Damonie,
Że z raju dziś tu step:
Gdzie wczora Jowisz był na tronie,
Tam dziś panuje — pustka.
Horacy. Mogłeś dorymować, Mości Książę.
Hamlet. O, Horacy! Słowa tego ducha warte złota.
Czy widziałeś?
Horacy. Najwyraźniej.
Hamlet. Kiedy była mowa o otruciu? —
Horacy. Uważałem dobrze.
Hamlet. Ha! ha! — Nie ma tam gdzie jakiego grajka? Hej!
Bo skoro król komedyi nie lubi, pewnikiem
Król Jegomość komedyi nie jest lubownikiem.
A co, są grajkowie?
Gildenstern. Mości Książę, niech nam wolno będzie
powiedzieć jedno słowo.
Hamlet. Ile ich jest w słowniku.
Gildenstern. Mości Książę, Król, —
Hamlet. Cóż Król porabia, Mości Panie?
Gildenstern. Od wyjścia stąd bardzo zaniemógł.
Hamlet. Z przepicia?
Gildenstern. Z wzburzenia żółci.
Hamlet. Troskliwość pańska byłaby się była okazała
trafniejszą, udając się w takim razie do doktora; bo
gdybym ja mu zapisał na przeczyszczenie, mogłoby mu
to jeszcze bardziej żółć wzburzyć.
Gildenstern. Racz, łaskawy Panie, zamknąć swą mowę
w pewne szranki i nie odskakiwać tak dziko od celu,
w jakim przychodzim.
Hamlet. Jestem już potulny: mów Waćpan.
Gildenstern. Królowa, matka Waszej Książęcej
Mości, w najgłębszem rozżaleniu przysyła nas do ciebie,
Panie.
Hamlet. Miło mi Panów powitać.
Gildenstern. Nie, Mości Książę; te grzeczności nie
- ↑ prowensalskie róże u dziurawych trzewików, las piór na głowie — to zwykłe przybory aktorów z czasów królowej Elżbiety.