I wicher, kiedy w zawody spór wiodą,
Kto z nich silniejszy. Usłyszawszy szelest
Po za obiciem, w niepohamowanym
Zapędzie, dobył szpady i wołając:
„Szczur“, przebił szpadą ówdzie ukrytego
Nieszczęśliwego starca.
Król. Co za wściekłość!
Tak samoby się stało ze mną,
Gdybym był tam się znalazł. Wolność jego
Zagraża wszystkim, mnie i tobie samej.
Niestety! jakież zadośćuczynienie
Zagładzić zdoła ten krwawy postępek?
Moja to, moja wina, bo przezorność
Nakazywała mi wcześnie wziąć w kluby,
Poskromić tego młodego szaleńca;
Ale kochałem go, tak go kochałem,
Żem nie chciał wejrzeć w tę smutną konieczność;
I jak ktoś brzydką dotknięty chorobą,
Chcąc ją zataić pozwoliłem złemu
Dojść aż do rdzenia życia. — Dokąd poszedł?
Królowa. Złożyć w ustroniu ciało zabitego:
Przyczem szaleństwo jego, jako ruda
Drogiego kruszcu zmieszanego z podłym,
Szlachetną stronę ukazało; płakał
Nad tem, co zrobił.
Król. Wyjdźmy stąd, Getrudo.
Prędzej, niż słońce szczyty gór ozłoci,
Musi on wsiąść na okręt; nam zaś trzeba
Całej powagi i zręczności użyć
Na ubarwienie i uniewinnienie
Jego niecnego czynu. Gildensternie!
Idźcie i weźcie z sobą jeszcze kogo.
Hamlet w szaleństwie zabił Poloniusza,
I gdzieś go powlókł z tego tu pokoju.
Idźcie, wynajdźcie go, przemówcie grzecznie,
I każcie ciało zanieść do kaplicy.
Śpieszcie się, proszę was.
Pójdźmy, Gertrudo.
Zgromadzim naszych najlepszych przyjaciół,