Napróżno łzy ronim.
Boże, daj mu pokój wieczny!
I wszystkim dobrym chrześcijanom! Będę się za was
modliła. Bóg z wami!
Laertes. Boże! ty patrzysz na to?
Król. Laertesie,
Muszę podzielić z tobą to cierpienie,
Chyba mi prawa do tego zaprzeczysz.
Ustąp tymczasem. Wybierz, kogo zechcesz,
Zpośród przyjaciół swych najzaufańszych,
Niech ten rozsądzi nas. Jeśli mię uzna
Winnym w tej sprawie, bądź wprost, bądź pośrednio,
Natychmiast oddam ci na satysfakcję
Tron, państwo, życie, wszystko, co posiadam;
W przeciwnym razie ty twoją zranioną
Duszę cierpliwie porucz naszej pieczy,
A wtedy razem pomyślimy nad tem,
Jakby ją spełna zaspokoić.
Laertes. Zgoda.
Ta jego nagła śmierć, ten cichy pogrzeb,
Bez żadnych oznak, bez żadnych obrzędów,
Należnych jego stopniowi i cnocie,
Wszystko to woła na mnie wniebogłosy
O ścisłe śledztwo.
Król. Sprostasz temu snadnie;
Gdzie zaś jest wina, tam niech kara spadnie.
Inny pokój w zamku.
HORACY i jego sługa.
Horacy. Co to za ludzie, co chcą mówić ze mną?
Sługa. Są to majtkowie, Panie: mają niby
Listy do pana.
Horacy. Wpuść ich.
Nie wiem, ktoby
Z pomiędzy całej rzeszy tego świata