parno, że wypowiedzieć tego nie umiem. Łaskawy Książę, Król
Jegomość kazał mi Waszej Książęcej Mości oznajmić,
że wielki na Waszą Książęcą Mość zakład stawił.
Rzecz się ma tak.
Hamlet. Nie zapominajże Waćpan, bardzo proszę.
Ozryk. Nie, Mości Książę; doprawdy, dla własnej
mojej wygody. Od niejakiego czasu jest tu na dworze
Laertes nieporównany młodzian, pełen najwytworniejszych
przymiotów, nadzwyczaj miły w towarzystwie i dystyn-
gowany w obejściu. Na honor, jestto, że użyję poetycz-
nego wyrażenia, istny inwentarz albo kalendarz ukształ-
cenia, bo znajdziesz w nim, Mości Książę, kwintesencyę
tego wszystkiego, co prawdziwie ukształcony człowiek
znaleźć pragnie.
Hamlet. Mości Panie, zalety jego nie cierpią upo-
śledzenia w ustach Waćpana; jakkolwiek wyliczenie ich
kategoryczne nabawiłoby arytmetykę pamięciową zawrotu
głowy i jeszczeby mogło rzecz oddać tylko ogólnie,
ze względu na wysoki stopień jego ogłady. Co do mnie,
sprowadzając pochwały do najprostszych wyrazów, mam
go za młodego człowieka wielkich nadziei; za zlewek
cnót tak rzadkich i szacownych, że, bez przesady mó-
wiąc, podobnem do niego jest zwierciadło, w którem
się przegląda; kto zaś idzie w jego ślady, jest jego
cieniem, niczem więcej.
Ozryk. Opis Waszej Książęcej Mości ze wszech miar
trafny.
Hamlet. Do czegoż to zmierza, mój Panie? W ja-
kimże celu chuchamy na tę doskonałość naszym ułom-
nym oddechem?
Hamlet. Jakto? Mości Książę?
Horacy. Trzeba mu to przełożyć na jego rodowity język.
Hamlet. Co znaczy wyjechanie na harc z tym panem?
Ozryk. Wasza Książęca Mość mówi o Laertesie?
Horacy. Worek jego już próżny, wysypał całą go-
tówkę dowcipu.
Hamlet. Nie inaczej, o Laertesie.
Ozryk. Widzę, że Książę Pan nie jesteś nieumiejętny.
Hamlet. Cieszę się, że Pan to widzisz; lubo, za-
prawdę, niewiele mogę na tem zyskać. Cóż dalej?