ma ochotę i Królowi Jegomości to dogadza, mogę im
służyć zaraz. Niech przyniosą florety. Rozegram ten za-
kład na rzecz króla; jeżeli zaś mi się nie powiedzie,
zyskam tylko na własny mój rachunek trochę konfuzyi
i kontuzyi[1].
Ozryk. Mamże to odnieść w tym sposobie?
Hamlet. W tym duchu; z przyozdobieniami, jakie
się Panu stosownemi wydadzą.
Ozryk. Polecam Waszej Książęcej Mości moje u-
sługi.
Hamlet. Uniżony, uniżony. Dobrze czyni, że się sam
poleca; żaden ludzki język nie uczyniłby tego.
Horacy. Ta czajka lata[2] z skorupą od jaja na głowie.
Hamlet. On komplementa stroił już do cycka, nim
go ssać zaczął. Jestto jedna z baniek tego wietrznego świa-
ta, wydęta tchnieniem mody i przybrana w konwencyonal-
ną szatę; rodzaj szumowiny różnorodnych pierwiastków,
łudzącej oczy zarówno najciemniejszej jak najświatlej-
szej opinii; ale dmuchnij tylko, natychmiast pryśnie bąbel.
Dworzanin. Mości Książę, Jego Królewska Mość
przesłał Waszej Wysokości pozdrowienie przez Ozryka,
który wróciwszy oznajmił mu, że Książę czekasz na nie-
go w tej sali. Przysyła on mnie teraz z zapytaniem, czy
Wasza Książęca Mość trwasz w chęci fechtowania się
z Laertesem, czyli też żądasz zwłoki.
Hamlet. Stały jestem w mych postanowieniach, a te
są zgodne z życzeniami króla. Jestli on gotów, moja
gotowość nie zostanie w tyle, tak teraz jak kiedykolwiek,
przypuszczając, że zawsze będę do tego równie sposobny
jak teraz.
Dworzanin. Król i królowa i wszyscy inni nadejdą
tu niebawem.
Hamlet. I owszem.
Dworzanin. Królowa życzy sobie, abyś Książę prze-
mówił kilka uprzejmych słów do Laertesa, nim się z nim
spotkasz.
Hamlet. Korzystać będę z jej upomnienia.