Ta strona została przepisana.
— 7 —
ELLRYCH (Guſtawowi p odaiąc rękę)
Czy to pan Guſtaw?
GUSTAW
On to w ſwoiéy właſnéy oſobie.
ELLRYCH.
Witam WPana Mci Guſtawie! i WPana waleczny Bernfildzie!
BERNFILD
Powiédz, dałoź się to ziawienie znowu téy nocy widzieć?
ELLRYCH.
Jeſzczem nic nie widział.
BERNFILD
Guſtaw mniema, ze to ieſt tylko naſzém przywidzeniem, i niechce temu dać wiary, a żeby w tém ſtraſzliwém widmie, które się nam po dwa razy ukazało, miało bydź coś rzeczywiſtego. Prosiłem go dla tego, tutay tę noc przeczuwać z nami, ażeby on, kiedy to dziwo znowu się ukaże, naſzym oczom ſprawiedliwość oddał, i z tém się ſtraſzydłem rozmówił, iesli będzie miał ochotę do tego.
GUSTAW
Dobrze, dobrze, iuż one tu nie przyidzie.
ELLRYCH.
Przeſzłéy dopiéro nocy widział go pan Bernfild i ia. — właśnie co zegar był dwunaſtą uderzył....
BERNFILD.
Cicho! — otóż znowu idzie —