Cóż teraz powieſz. Guſtawie? ty drżyſz i pobladłeś. Nie ieſtże to coś więcéy, iak, ſame tylko przywidzenie: cóż ſądziſz o tem?
Na Boga! nigdybym nie uwiezył, gdybym rżecżywiſtemu swiadećtwu moich własnych oczów nie muſiał dadź wiary.
Nie pcdobneż do Króla?
Jak ty ſam do ſiebie. W téy ſamey zbroi, w któréy zawſze w potyczkach był zwykł przewodzić. To ieſt coś dźiwnego.
Już to tak dwa razy, i o tey ſamey, godzinie, rycerskim krokiem ko naszey ſtrary przechodziło.
Co ia iſtotnie o tém mam ſądzić, tego nie wiem, ale nadewſzyſtko, podług mego zdania, oznacza to iakowąś oſobliwſzą odmianę, w naſzym kraiu.
Rzecz bardzo podobna do prawdy, że właśnie dla tego ſtraſzliwe to widmo w zbroi i w powſtaci Króla koło naſzéy przemyka ſię ſtraży.
W owym naygłównieyſzym i zwycięzkim kreſie czaſów Rzymskich nieco piér-