iakąś proźbę. Cóżby to było? nie możeſz nic ſłuſznego od twoiego króla żądać, coby ci odmówione bydź miało. Pręcéy się ſerce bez porady głowy, a uſta bez poſługi rąk, a niżeli tron Danii bez twego oyca obéydzie. Czegóż żądaſz Laertesie?
Wſpaniały Monarcho! twego łaſkawego zezwolenia, na móy powrót do Francyi zkąd w prawdzie z właſnego poruſzenia do Danii, przybyłem, dla okazania moiéy powinności przy koronacyi Waſzéy Króiewſkiey Mci, ale teraz zaś po dopełnieniu tego obowiązku, przyznam się, że wſzyſtkie moje myśli i życzenia znowu do Francyi się zwracaią, i radbym do tego nayłaſkawſze pozyſkał pozwolenie.
Zezwalaſz twóy oyciec na to? cóż mówiſz Oldenholmie?
Móy królu! iego nieuſtanne prośby wymogły na mnie moie zezwolenie, a ia cię pro ſzę nayłaſkawſzy panie, niechciéy mu ſwcgo ubliżać.
Jedź więc w ſzczęśliwą chwilę Laertesie, i określ ſobie czas niebytności twoiéy, podług woli i potrzeby chwalebnych twoich za miarów. (Laertes bierze milcząc pożegnanie i odchodzi) A teraz z toba ſłowo ſynowcze Hamlecie — móy ukochany ſynu.