Strona:Hamlet krolewicz dunski.djvu/41

Ta strona została przepisana.
—   37   —

ale wiédz otém ſzlachetny młodzieńcze! ta iadowita gadzina, która twego oyca zabiła, noſi teraz iego koronę.

HAMLET

O, moia przeczuwaiąca duſzo! móy ſtryi?

DUCH

Tak ieſt, ten niegodziwy kazirodny potwór uwiódł wdziękiem ſwoiego dowcipu, i zdradzieckiemi podarunkami, ſerce moiey tak na pozor cnorliwey królowy. O Hamlecie, co za odłączenie! odemnie, którego miłość w nie ſplamioney powadze nieuſtannie ſlubom inafżeńfkun towarzyſzyła, przeyść do iednego niegodziwca: którego przyrodzone dary z moiemi nawet porówniania nie miały! — Ale ftóy! — zdaie mi ſię żem iuż poczuł zaranne powietrze. — Muſzę krótko kończyć. Leżałem w chłodniku moiego ogroda, i ſpałem prózen troſkow, gdy wtem twóy ſtryi podkradł ſię z cicha, z flaszeczką pełną trucizny, i wiał mi ią w ucho, ta tak raźno fkutkowala, żem we śnie, przez rękę brata, za razem życia, korony, i moiey królowy pozbawion, wśród moich grzechów bez przygotowania ſię, bez pośrednictwa modlitw, wſzyſtkiemi moiemi grzechami obarczony przed ſtraſzny sąd wieczności podany zoſtał.

HAMLET.

O okropnie! ſzkaradnie!