Strona:Hamlet krolewicz dunski.djvu/49

Ta strona została przepisana.
—   45   —
OLDENHOLM.

Czy tylko ón z miłości do ciebie nie oſza lał?

OFELIA.

Tego ia nie wiem móy oycze. ale prawie lękam ſię oto.

OLDENHOLM.

Coż ci powiedźiał?

OFELIA.

Wziął mnie za rękę i mocno mię trzymał, potem odſtąpił ſię tak daleko, ile tylko ramię iego ſiągnąć mogło; drugą rękę trzymał tak oto na czole ſwoiem, i patrzał mi z taką byſtroscią w oczy, iak gdyby moią twarz chciał odryſować. W téy poſtawie przez długi czas zoſtawał; na koniec potrząſł moią rękę, ruſzył trzy razy głową to na doł to w górę, a w tém tak głęboko weſtchnął, że się zdawało iak gdyby ſwoie życie wyzionął. Po czem mnie puścił, wykręcił głowę ſwoią aż nad ramiona i zdawał się bez oczu wychodu ſzukać, wyſzedł bowiem bez ich pomocy za podwoie, na ſamym oſtatku ieſzcze rzucił na mnie ſwe smutne ſpoyrzenia.

OLDENHOLM.

Tak, tak, iak mówiłem: — to nic innego iak tylko ſkutki zbyteczney i rozhukaney miłości; gdyż przemoc miłości tak gwałtowną bywa: że częſto człowieka do daleko zapamiętal-