Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

wieprz; przybiegł on od okna, doszedł do lady, stanął na tylnych nogach i położył przednie na płycie marmurowej. Wtedy, by widzieć wyraźniej, zaświeciłem woskową zapałkę i zapaliłem płomień gazowy.
I wtedy ujrzałem dokładnie, — widziałem — —
Wieprz był w białym fartuchu, przepasanym rzemieniem, od którego zwieszał się długi nóż. Przegiął się na ladę i rechtał; przejęło mnie uczucie, jakby mnie pytał, czego sobie życzę. Znów się zaśmiałem; podobał mi się ten dowcip rzeźnika, by dawać się zastępywać wytresowanej świni. Ale chcąc dokonać zamiaru zawołałem na rzeźnika — Bölling! Bölling! — Głos mój rozległ się po pustym domu, nikt nie odpowiedział, tylko wieprz zarechtał potakująco. Począł iść, ciągle wyprostowany, na tylnych nogach, dokoła lady i obok mnie. Obróciłem się: i oto wisiały na silnych żelaznych hakach — — cztery połówki, odartych ze skóry ciał ludzkich. Tak jak połówki wieprzów wisiały one, głową w dół, blade, bezkrwiste. A ja poznałem dobrze — dwie połowy należały do Bölliga, do grubego rzeźnika Bölliga, a dwie inne do jego otyłej żony. Wieprz wyciągnąi szeroki nóż z za pasa, pociągnął nim po skórzannym ostrzydle, zarechtał znów; potem zapytał, — ah, zrozumiałem jego mowę! — czy chcę dostać żeberka, czy pośladki, czy zrazówkę? Odciął potem duży kawał mięsa, położył go na wagę, wziął kawał silnego, białego papieru, zawinął weń mięso i podał mi je. Wziąłem je niezdolny wyjąknąć ani słowa i zwróciłem się szybko do drzwi, więprz odprowadził mnie, głęboko się kłaniając. — Będę odtąd zawsze zadowolony w przyszłości; — rechtał — otrzymywać będę zawsze najlepszy towar. I najniższy sługa — i: mam zaszczyt nadal się polecić — i — —
Konia mego nie było; musiałem wracać pieszo, pod górę do zamku. Trzymałem pakuneczek w ręku, wstręt