powiedzieć, że Hong-Dok lepiej po francusku mówił, aniżeli ja? — zaprzyjaźnił się z dzielnym kapelanem wojskowym fortu Valmy. I to, co tam znalazł, umocniło go jeszcze bardziej w przeświadczeniu o jego wyższości. Przypominam sobie jeszcze zupełnie dobrze, jak mi pewnego wieczoru o tem w swym pokoju do palenia mówił, jak się uśmiechał, gdy mi opowiadał, że teraz już wie, jak właściwie pojmują chrześcianie swoją religię. I że nawet ich kapłan nie ma pojęcia o symbolicznem.
Najgorszem było, że miał słuszność; nie mogłem mu ani słówkiem odpowiedzieć. My Europejczycy wierzymy — albo nie wierzymy. Ale chrześcian, którzy by wiarę swych ojców wynieśli do znaczenia pięknej szaty głębokich symbolów, tych może pan szukać z latarnią w Europie, a tu w Tonkinie, nie znajdzie pan z pewnością żadnego takiego. To zaś właśnie było dla tego uczonego wschodu najnaturalniejszem, samo przez się zrozumiałem, nieodzownem dla człowieka o prawdziwem wykształceniu. A gdy tego wcale nie znalazł, gdy nawet ksiądz nie zrozumiał jego myśli, które mu się wydawały najprostszemi, stracił dużą część z swego podziwiającego szacunku. W niejednem przewyższyli go Europejczycy — ale w rzeczach do których prawie nie przywiązywał znaczenia. W innem znów byli mu równi: w sprawie zaś najgłówniejszej, w najgłębszem poznaniu całego życia, stali daleko niżej od niego. A ta pogarda pozwoliła z biegiem lat powstać w nim nienawiści, im bardziej obcy rzeczywistymi władcami stawali się w jego kraju, im bardziej krok za krokiem wnikali w głąb i całą władzę w swe silne ręce brali. Już nie potrzebowali oni więcej w jego okolicy pośredniczącej pseudowładzy, której użyczyli jego ojcu, a później jemu; czuł on dobrze, że ojciec jego pomylił się i że rola starego domu kamiennego nad Czerwoną Rzeką na zawsze skończyła się.
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.