się, w duszy jej zrodziła się i powoli zwiększała się wdzięczność.
Gdy z Algieru odjeżdżali, zaznaczył lekarz, że może kiedyś zupełnie nawet wyzdrowieje. Hrabia odwrócił się, ale ona dokładnie zauważyła łzę radości w jego oku. I nagle, by radość jego bardziej jeszcze zwiększyć, dotknęła jego dłoni. Czuła, że drzał, i rzekła wtedy, uśmiechając się: — Wincenty, pragnę teraz być zdrową dla ciebie. — Wtedy to po raz pierwszy wymówiła jego imię, po raz pierwszy powiedziała doń — „ty“, po raz pierwszy dotknęła z własnej woli jego ręki. Hrabia patrzył na nią długo, — a potem runął na kolana, nie mogąc nad sobą zapanować. Ale gdy ona to ujrzała, znów gorycz poczęła się w niej burzyć: — Ach, żeby tylko nie zechciał teraz szlochać!
Jednakże wdzięczność jej ciągle wzmagała się, a równocześnie litość nad nim. Przeświadczenie, że jest dłużną, poczucie obowiązku, że musi jakoś odwzajemnić tę bezgraniczną miłość. A przy tem rodzaj respektu, rodzaj prawdziwego podziwu i szacunku dla tej niezwykłej miłości, powstałej w jakiejś sekundzie, by trwać przez ciąg całego człowieczego życia. Więc gdy, bywało, na leżaku nad brzegiem spoczywała i marząc na fale patrzyła, rozmyślała zapewne nieraz o tem. I dochodziła do przeświadczenia, że taka miłość nie zna niemożliwości; że udziałem jej coś tak wspaniałego, tak cudownego, co raz tylko na przeciąg wielu stuleci zdarzyć się może. A potem poczęła kochać, — a gdy zaczęła kochać — — nie kochała jednakże jego, tylko jego wielką miłość.
O tem mu nie powiedziała, wiedząc, że jej by nie zrozumiał. Ale czyniła teraz wszystko, by go szczęśliwym uczynić. I tylko raz jeden na prośbę jego odpowiedziała: Nie!
A stało się to, gdy ją prosił, aby została jego żoną.
Lecz hrabia nie ustąpił i przez kilka miesięcy trwały
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.