hrabiego. Otworzyła gwałtownie drzwi i wpadła do mrocznego wnętrza pospiesznie, nie mogąc złapać tchu, wśród zadyszki szukając słów właściwych. Przystanęła przed podeszłą damą. Kanciasto i ostro wyrywały się z ust jej sylaby: — I moje dzieci — — jeśli kiedy dzieci mieć będę — muszą być żydami, żydami, tak jak ja jestem żydówką! —
Nie czekając odpowiedzi popędziła z powrotem do swoich pokoi i upadła ciężko na łóżko. Tak, teraz rozstrzygnęło się! O tak, na pewne, to musi go żmiażdżyć, jego, tego głupiego dużego mazgaja, tego sentymentalnego arystokratę z obcego jej świata, tego chrześciańskiego sanitaryusza, z jego wiarą i miłością. I wówczas przejęło ją niezmierne zadowolenie, że nareszcie wynalazła przeszkodę za hartowną, za silną do przełamania dla jego bezmiernej miłości, odczuwanej przez nią bez przerwy, a której nigdy dokładnie pojąć nie mogła.
Przekonana była, że go teraz porzuci, odjedzie — hen, znów do variété, do domu rozpusty, lub też rzuci się w dół, na głowę, ze skał Sorenta, — — wszystko to dla niej było jedno. Poczuła się jednakże silną i wielką w tym pierwotnym instynkcie, nakazującym jej jak ongi opluwać i policzkować go brudnymi słowy. Hrabia przegrał, a ona znów jest dziewka, taką ostatniorzędną dziewką i żadna moc niebieska nie zdoła jej wyrwać z pomiędzy tych wszystkich brudów.
Wtem drzwi otworzyły się. Zerwała się z łóżka, pewna, że wybuchnie swym dawnym śmiechem. Cuchnące zwroty, dawno zapomniane, drgały w jej mózgu. O, wiedziała ona, jak należy przyjąć hrabiego.
Była to podeszła dama. Cichutko zbliżyła się do młodej kobiety, usiadła na łóżku i przygarnęła ją do siebie. Stanisława słuchała jej słów, zaledwie je nieco rozumiejąc. Zdawało się jej, że gdzieś w oddali grają cicho, kojąco
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.