opowiedzieć. — Wówczas stało się Janowi Olieslagersowi nieco nieswojo, że musi stać się sentymentalnym i usprawiedliwiać się: mea culpa.
Hrabia oszczędził mu tego jednak. Zanim Jan wyksztusić zdołał pierwszą głoskę, począł znów mówić: — Przebacz mi, nie chcę cię dręczyć. Stanisława powiedziała mi zresztą wszystko.
Nieco niepewnie powtórzył Flamandczyk: — Powiedziała ci wszystko?
— Tak, istotnie, gdy przyszła do mnie od ciebie z parku. Wreszcie — byłbym musiał sam to wszystko sobie powiedzieć. Cudem by było przecie, gdybyś się był w niej nie zakochał.
Przyjaciel poruszył się w fotelu.
— Cicho... A że ona musiała ciebie pokochać, to jest zupełnie naturalnem. Wszystko to stało się z mej winy. Nie powinienem był ciebie wtedy do siebie zapraszać. A tak unieszczęśliwiłem was oboje. — — I siebie przytem... Przebacz mi.
Flamandczykowi zrobiło się niewyraźnie. Rzucił dopiero co zapalonego papierosa do ognia i zapalił świeży.
— Stanisława powiedziała mi, że się kochacie. Prosiła abym wam dostarczył środków, których ci brakowało. Czy nie było to wielkiem z jej strony?...
Jan połykał słowa, cisnące mu się na usta, z trudem wyksztusił, wybełkotał zaledwie: — Mój Boże...
— Ale ja nie potrafiłem uczynić tego. Nie zrozumiałem z początku, jak silnem i podniosłem było jej życzenie. Odmówiłem jej, a tobie pozwoliłem odjechać. Jakże nieszczęśliwym musiałeś być, mój biedny przyjacielu... Czy zdołasz mi przebaczyć? Wiem, ile cierpiałeś po jej stracie, i wiem jak musiałeś kochać, tę kobietę?
Jan Olieslagers pochylił się i chwyciwszy szczypce
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/28
Ta strona została uwierzytelniona.