od ognia rzucił je z pasyą do kominka. Rola jego w tej grze stawała się nie do zniesienia, chciał ją przerwać. Rzekł więc szorstko:
— Do kata, wiem to dobrze!
Ale hrabia mówił dalej, wciąż cichym, boleściwym tonem: — Wierzę ci, że wiesz o tem. Ale nie potrafiłem zdobyć się na ofiarę, — nie potrafiłem puścić jej od siebie. Nie byłem na tyle silny. Czy mi przebaczasz?
Jan zerwał się i rzucił mu brutalnie wprost w twarz: — Jeżeli nie zaprzestaniesz natychmiast pleść tych andronów, odejdę zaraz!
Lecz hrabia pochwycił go za ręce. — Przebaczenia, nie chcę cię więcej dręczyć. Chciałem tylko — —
Wtedy pojął wreszcie Jan Olieslagers, że przyjaciel jego jest opętany. Odpowiedział mu więc silnym uściskiem ręki i rzekł, wzdychając: — A więc, dziej się Boża wola, przebaczam ci!
A ów: — Dziękuję! — I zamilkli obaj.
Po chwili wstał hrabia, wziął ze stołu dużą fotografię w ramach. Podał ją przyjacielowi: — To dla ciebie.
Było to zdjęcie fotograficzne hrabiny leżącej na katafalku. Leżała na podniesieniu; z obu stron płonęły świece w wspaniale rzeźbionych, srebrnych lichtarzach, które były darem Ludwika XIII. któremuś z protoplastów hrabiego. Sznur czarnych pereł spływał od głowy hrabiny i spadał w dół po węzgłowiu, rzucając lekki cień na twarz zmarłej. Z powodu tego cienia zapewne, powstawało wrażenie, jakoby na katafalku leżała żywa osoba. Wprawdzie oczy miała zamknięte, rysy stężałe i wyraz twarzy nie podobny do osoby spiącej, ale około nieco otwartych ust igrał niezwykły, szyderczy uśmieszek — i on to powodował to złudzenie.
Koronkowa jej koszula była szczelnie przy szyi za-
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.