wielu słowach. Mówił jej cicho o nowej wierze, nie dręcząc zbytnio śmiertelnie chorej. Potem ochrzcił ją i udzielił równocześnie ostatniego Pomazania. Gdy święte czynności się skończyły, chwyciła jeszcze raz księdza za ręce. Głos jej brzmiał tak łagodnie, tak błogo, jak głos anioła, gdy rzekła doń: — Proszę cię, księże, podaruj mi swój krucyfiks. — Proboszcz dał go jej, ona chwyciła go silnie obu rękoma. — Księże, — rzekła — tak więc to, co mi chrześcijanin na krucyfiks przysięgnie, tego dotrzymać musi? — Tak! — Nie może przysięgi złamać? — Nie może! — Opadła ciężko na węzgłowie: — Dziękuję księdzu... Pieniędzy nie mam, ale dam księdzu wszystkie moje klejnoty... Sprzedaj je na rzecz swych ubogich...
— Tego wieczora nie powiedziała więcej ani słowa. Ale nad ranem skinęła na mnie, bym się zbliżył do jej łoża. Powtórzyła mi znów, że jej ostatnia wola znajduje się w teczce z papierami. Po trzech latach dopiero mam otworzyć kopertę i to w twojej obecności.
— W mojej obecności?
— Tak. Kazała mi uklęknąć i zażądała abym jeszcze raz poprzysiągł, że wolę jej wypełnię co do joty. Zapewniałem ją, że mojej wczorajszej przysięgi dotrzymam bez wątpienia, ale nie zaprzestała na mnie nalegać. Kazała mi w górę podnieść prawą rękę, a lewą położyć na krucyfiksie, który silnie trzymała. Powoli wymawiała słowa, a ja je za nią powtarzałem. Tak więc dwa razy poprzysiągłem.
— Potem umarła?
— Tak, w kilka godzin później. Ksiądz przyszedł jeszcze raz i mówił do niej. Ale nie jestem pewien, czy słuchała go. Raz tylko, gdy powiedział, że po śmierci jest zmartwychwstanie i że zapewne znowu mnie kiedyś ujrzy, zwróciła się doń nieco: — Tak, księże, proszę w to wie-
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.