Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

bliotece, leżała na podłodze szukając czegoś we wszystkich możliwych książkach. Nie wiem jednak, co czytała, gdyż poprosiła mnie, abym wyszedł. Potem pisała dużo, kilka listów dziennie; i wkrótce nadchodzić poczęły posyłki ze wszystkich stron. W pierwszych były jedynie książki, nie wiem jakiego rodzaju, zamykała je bowiem a następnie spaliła przed samą śmiercią. Wiem jednakże, że wszystkie traktowały o toksykologii. Studyowała je z zapałem; nieraz po całych nocach wałęsałem się po parku i widziałem mdły brzask jej oświeconych okien. Potem zaczęła znów pisać, i następnie poczęto przysyłać małe paczki, najczęściej z napisami: nadesłane jako próbki towarowe. Były na nich podane nazwiska nadawców: Merek z Darmsztadu i Heusser z Zurychu, oraz inne firmy wytwórców trucizn. Zatrwożyłem się bardzo, obawiając się, że się otruje. Wreszcie zdobyłem się na odwagę i zapytałem jej o to. Roześmiała się wtedy: — Umrzeć? Nie, to nie na to, by umrzeć! Przeciwnie, to na to, by się dłużej utrzymać! — Czułem, że mówi prawdę, jednak ta odpowiedź nie uspokoiła mnie. Dwa razy przyszły pakiety, które trzeba było odebrać w mieście na cle; prosiłem jej, bym mógł to sam uczynić. Myślałem, że nie zgodzi się, lecz ona odpowiedziała bez zakłopotania: — Dlaczegoż by nie? Proszę cię, przynieś je! — Jeden z pakiecików, z którego wydobywał się niezwykle silny i ostry, aczkolwiek przyjemny zapach, zawierał wyciąg z gorzkich migdałów, w drugim, nadesłanym z Pragi, była lśniąca pasta, o nazwie „szminka porcelanowa“. Wiem, że hrabina używała tej glazury, — i że miesiącami traciła wiele godzin na to dziennie, by ją wetrzeć w ciało. Tej szmince zawdzięczać zapewne należy, że jej twarz, acz suchoty jej były już w ostatnim stadyum, pozostała jednakże równie piękną, jak przedtem. Rysy jej