zupełnie wolno w przebutwiałem drzewie, tak że wprost palcami można je było wyjąć. Potem uniesiono nieco wieko w górę, podsunięto lekko pod nie sznur i tenże związano silnie ponad wiekiem. Jeden z pracujących wyskoczył z grobu i pomógł staremu ogrodnikowi wieko z grobu wyciągnąć.
Na skinienie hrabiego zdjął drugi białe płótno okrywające zwłoki, oraz drugą jeszcze osłonę okrywającą jedynie głowę.
I oto leżała w trumnie Stanisława d’ Asp, — leżała zupełnie taka sama, jaką była, gdy spoczywała na katafalku.
Jej długa koronkowa koszula osłaniająca całe ciało, wilgotnawą była i miała pełno czarnych i rdzawych plam. Ale gdyby z wosku utworzone spoczywały delikatne jej ręce złożone na piersiach, trzymając silnie krucyfiks z słoniowej kości. A tak jak niezmienionym był ów krucyfiks, tak niezmienioną była twarz zmarłej. Leżała w trumnie jednak nie jako żyjąca, lub uśpiąca, — mimo że nic nie zdradzało. Wyglądała raczej jako lalka z wosku ręka prawdziwego mistrza stworzona. Wargi jej nie oddechały, ale uśmiechały się. Zabarwione one były delikatnie na czerwono, podobnie jak jej policzki i małżowiny uszne, od których zwieszały się w dół dwie perły.
Ale perły te były martwe.
Hrabia chwycił się pnia brzozy, a potem osunął się ciężko na kopiec ziemi z grobu wybranej. Ale Jan Olieslagers jednym skokiem był w grobie. Pochylił się dobrze w dół i uderzył lekko szpilką w policzek zmarłej. Odezwał się wtedy cichy, piękny ton, jakby się dotknęło starej serwskiej porcelany.
— Wyjdź — rzekł hrabia — co tam robisz?
— Stwierdziłem, że pragska szminka porcelanowa
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.