twej hrabiny jest rzeczywiście doskonała. Powinno się ją zalecić każdej kokocie, pragnącej w ośmdziesiątym roku życia za Ninon uchodzić! — Głos jego brzmiał przytem szorstko, niemal nienawistnie.
Hrabia zerwał się, podszedł na sam kraj grobu.
— Zakazuję ci mówić w ten sposób! — Na wszystkich świętych, czyż nie widzisz, że kobieta ta dla mnie tak uczyniła. — — I dla ciebie także, dla nas obojga! — Chciała, byśmy ją ujrzeli dziś piękną jak ongi była — naprzekór śmierci!
Flamandczyk zagryzł wargi. Drżał, dławiąc w sobie słowa. Potem rzekł oschłe: Dobrze więc, widzieliśmy już ją. — — Teraz ludzie, przykryjcie wieko i zakopcie grób...
Ale hrabia przerwał mu: — Czyś zwaryował? Czyś zapomniał, że mamy przenieść zwłoki?
— Kobieta ta nie zasługuje na to, aby spoczywała w grobowcu hrabiów d’ Ault — Onival. — Mówił spokojnie, nakazująco, podkreślając każde słowo. Hrabia jednak nie zdołał dalej zapanować nad sobą:
— I to ty to mówisz? — Na grobie tej kobiety? — Na grobie kobiety, której miłość przyzwyciężyła grób — —
— Jej miłość? — Jej nienawiść!
— Jej miłość, mówię! Ona była świętą — —
Wówczas Flamandczyk wrzasnął hrabiemu prosto w twarz:
— Była najpodlejszą nierządnicą w całej Francyi!
Hrabia zazgrzytał zębami, chwycił za łopatę i uniósł ją w górę. Ale za nim zdołał rzucić się na przyjaciela, ogrodnik chwycił go za ręce.
— Puszczaj! — ryczał hrabia. — Puszczaj!
Flamandczyk nie stracił zimnej krwi.
— Zaczekaj tylko chwilę — rzekł — a potem możesz mnie uśmiercić, jeśli tak chcesz!
Strona:Hanns Heinz Ewers - Opętani.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.