będące nowym zupelnie waryantem do rozwiązania Ruy Lopesa.
Może dorzuci jeszcze nieco swiatła jeden z wierszy, napisany pismem barona, drugi wiersz bowiem jest zawadyackim i pijackim. Przytaczamy go w całości:
twój mądry całus, pełen wszechmądrości,
jak może iskra, płonąca pośrodku,
w najdalszych krańcach zapalać płomienie?
Dziewczę całujesz, — i oto wraz chłopiec
wstał z pocałunku. Pierzchł, by chwycić ciepło
córeczkę twoją w wesołe ramiona,
przynosząc onej ogień, dar północy.
Lecz patrz: — jej całus, szczęście niebywałe,
niweczy wszystko, by zmianę znów stworzyć;
wyrwał się, pierzcha — i wraca o świcie,
wraca — kobietą, — do ciebie kobiety! —
Okazuje się tu pewnem, że tytuł powstał na mocy przypomnienia z Rousseau’a. Nie mam najmniejszego punktu zaczepienia, by uzasadnić, czy treść wiersza oparta jest na indywidualnem przeżyciu, czy też uważać go należy w całości za obraz; myślowa koncepcya sama w sobie dozwala jednakowoż głęboko wtargnąć w życie duchowe pisarza i potwierdza właściwie obraz seksualnej psyche barona, tak, jak ją sobie, na podstwie tego, co z jego życia znanem było, od dawna wyobrażałem. Obraz ten rzeczywiście okazuje się dość niezwykłym, ale nie jest znów tak dalece godnym zastanawienia, jakby się to na pierwszy rzut oka wydawać mogło. Przedewszystkiem życie seksualne barona nie było znowu czemś tak nad-