Słyszeliście może o zuchwałej dziewczynce, która deptała chleb? Wiecie co ją spotkało? Nie wiecie? A więc posłuchajcie!
Była ona biedna, ale zarozumiała, zuchwała i od lat dziecięcych złe jej skłonności widzieli wszyscy. Obrywała muchom skrzydła, przebijała chrabąszcze szpilkami i podawała potem listek, który biedne stworzenie obracało rozpaczliwie nogami.
— Patrzcie! — wołała szyderczo. — Chrabąszcz czyta gazetę.
Coraz gorszą stawała się z wiekiem, a przytem była piękna, co jej na złe wyszło, gdyż świat pobłażliwiej oceniał jej wybryki.
Rodzona matka przewidywała, że doprowadzi do czegoś złego i tak się też stało.
Poszła w służbę na wieś do bogatych, dobrych państwa, którzy ją kochali, jak własne dziecko i ubierali dostatnio. Ale to powiększyło jeszcze jej pychę.
Po roku powiedzieli jej:
— Haniu! Dobrzeby było, byś odwiedziła rodziców swoich.
Poszła, by się pochwalić przed znajomymi swym dostatkiem. Ale wróciła rychło, gdyż u wejścia do wsi zobaczyła matkę z brzemieniem drzewa na plecach, spoczywającą na przydrożnym kamieniu. Obróciła się na pięcie pełna wstydu i złości, nie witając nawet matki.
Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.