Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/149

Ta strona została skorygowana.

i żółtemi płatkami lilij wodnych. Skończywszy, podpłynęła wraz z synem do liścia, na którym stała Paluszka. Chcieli oboje zabrać jej łóżeczko, by je postawić w komnacie małżeńskiej, zanim sama przekroczy jej próg.
Stara żaba skłoniła się przed Paluszką aż głęboko w wodę i rzekła:
— Oto przedstawiam ci mego syna, a twego przyszłego męża. Będziecie sobie żyli wspaniale na dnie kałuży.
— Rade, rade rad, — powiedział syn, który nie umiał nic więcej.
Zabrali łóżeczko i odpłynęli, a Paluszka, zostawszy sama, zaczęła płakać, aż łzy spadały na liść. Nie chciała mieszkać na dnie bagna z żabą i mieć syna jej za męża.
Małe rybki, pływające po wodzie, widziały dobrze żabę i słyszały, co mówiła. Wystawiły też łebki na wierzch, chcąc zobaczyć Paluszkę. Spodobała im się bardzo i uczuły żal, że będzie musiała żyć na dnie bagna z żabą. Zebrały się tuż pod wodą wokoło łodygi przytrzymującej liść lilji wodnej, odgryzły ją zębami i uwolniły w ten sposób liść, który zaraz popłynął wraz z Paluszką daleko, tam, gdzie jej dosięgnąć nie mogła żaba, ani jej szkaradny synalek.
Paluszka płynęła, mijając dużo miast, a siedzące po nadbrzeżnych krzewinach ptaki widziały ją i śpiewały:
— Cóż to za śliczna dziewczynka!
Liść płynął ciągle i wreszcie znalazła się Paluszka zagranicą.
Prześliczny biały motyl krążył nad nią nieustannie, a wkońcu siadł na brzegu listka zachwycony Paluszką.