się radowały oczy. Każda osóbka wręczyła Paluszce swój dar, a najpiękniejszym z wszystkich była para skrzydełek muszych. Przymocowano je Paluszce do pleców tak, iż mogła teraz latać od kwiatka do kwiatka. Zapanowała wielka radość, a jaskółka przyśpiewywała jak umiała, siedząc w gnieździe na szczycie kolumny. Ale w głębi serca była smutna, bo pokochała Paluszkę, a czuła, że się teraz z nią rozstać musi.
— Nie będziesz się odtąd zwała Paluszką, — powiedział jej anioł kwiatów. — Jest to imię brzydkie, a tyś taka piękna. Nadaję ci imię Maja.
— Żegnaj mi, żegnaj! — zawołała jaskółka i uleciała z ciepłych krajów z powrotem ku naszej północnej stronie. Miała tam gniazdko ponad oknem człowieka, który umie opowiadać bajki. Jemu to wyśpiewała wszystko i stąd dowiedzieliśmy się całej historji.
Strona:Hans Christian Andersen - Baśnie (1929).djvu/159
Ta strona została skorygowana.